***Violetta***
Odłożyłam pamiętnik i usiadłam na łóżku. Ciągle myślałam o Leonie. Potem wzięłam telefon i zobaczyłam, że mam nieodebrane dwa połączenia. Ciekawe kto dzwonił? Może Leoś.... Nie powiedziałam tego! Boże, co mi odbija z tym Leosiem?
***Leon***
Wróciłem do domu jakąś godzinę temu. Rodzice kazali mi iść do swojego pokoju i czekać na siebie. Więc czekam i.. próbuje dodzwonić się do Violetty. Skąd mam jej numer? Długa historia. Naprawdę długa. Trochę się zamysliłem i nie zauważyłem, a właściwie nie usłyszał jka rodzice dobijają się do moich drzwi.
-Proszę! - krzyknąłem.
Otworzyli drzwi i weszli do pokoju. Mieli bardzo poważne miny. Aż się trochę wystraszyłem.
-Leon.. - zaczął tata.
-Synku, bardzo nam przykro, ale.. - mama nie mogła tego z siebie wydusić.
-Ale? - na mojej twarzy pojawił się strach i przerażenia.
-Niestety musimy wyjechać z Argentyny. - zatkało mnie.
-Co? Jak to mozliwe? Dlaczego? - zadawałem pytania. Oni milczeli.
-Przepraszamy, tak wyszło. Pojutrze wyjeżdżamy. Spakuj sie.
Wyszli z pokoju. Ja siedziałem nieruchomo, patrząc w miejsce, w którym przed chwilą stali rodzice. Czy musimy jechać właśnie teraz, gdy.. Gdy poznałem Violettę? Grrrr... Dlaczego?
Przepraszam, że na części, ale nie miałam wyjścia. A tak wogóle jak Wam się podoba? Piszcie w komentarzach. Część druga jutro popołudniu. Następny rozdział w czwartek lub piatek. Cciałabym podziękować Wam, a szczególnie Julii K. , za to, że czytacie mojego bloga. Dzięki :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz